czwartek, 12 czerwca 2014

Naleśniki z suszonymi pomidorami i szpinakiem

Pozytywny, słoneczny dzień, szczęściem nie do opisania jest możliwość eksperymentowania w kuchni i robienie czegoś nowego. Hmm...tzw powiew swieżości ;-) Nie ma to jak mile zaskoczyć siebie i kolejno potencjalnych obiadożerców. Niemniej jednak naleśniki...okazały się dzisiejszym sposobem zaspokojenia ochoty na szpinak ;-) 

Składniki: 
  • 1 opakowanie świeżego szpinaku
  • pół słoiczka suszonych pomidorów 
  • 1 cebula
  • 2 ząbki czosnku
  • gałka muszkatałowa, łyżka sosu sojowego jasnego, bazylia, pieprz ziołowy, pieprz czarny


Przygotowanie farszu:
Na rozgrzaną patelnie z olejem wrzucamy pokrojoną wcześniej cebulę, potem dodajemy posiekany bardzo drobno czosnek. Następnie wrzucamy szpinak ( wcześniej odcinamy ogonki). Dodajemy odrobinę wody, lekko dusimy. Dodajemy niewielką ilość sosu sojowego, przyprawiamy gałką muszkatałową i resztą przypraw. Tak przygotowany farsz rozsmarowujemy na wcześniej usmażonych naleśnikach. Układamy gotowe naleśniki w naczyniu żaroodpornym.
Polewamy naleśniki wcześniej przygotowanym beszamelem i posypujemy stratym żółtym serem. Pieczemy w piekarniku rozgrzanym do 190st. przez ok.20 minut. Gotowe ;-D






poniedziałek, 9 czerwca 2014

Tarta z truskawkami

         Żeby nie było tylu nagatywów ostatnimi czasy, które nie ukrywam...ostatnio są mi nieodzowne i jakoś szczególnie nie można ich objeść...można tylko zaleczyć to co nie poszło i tylko zaciśnąć zęby i się nie poddawać. No więc po słowie, tzn, po paru słowach wstępu czas na weekendowe popołudnie. Co się jednoczneśnie łączy z kawką, a z nią....z kolei wiąże się "coś" słodkiego rzecz jasna ;-) Sezon truskawkowania skłonił mnie do zrobinia tarty. .

Składniki:

  • Ciasto:

100 g masła
200g mąki
2 łyżki cukru pudru
1 jajko
1żółtko

  • Dodatki:

1 śmietana 30%
1 opakowanie serka mascarpone
1 łyżka cukru pudru
świeże truskawki ( ilość według uznania)

Przygotowanie:
Do miski wsypujemy mąkę, cukier puder i dodjemy masło (schłodzone) i kroimi masło nożem. Dodajemy jajko, żółtko i szybko zagniamy. Zawijamy ciasto w folie aluminiawą i wkłądamy do lodówki na pół godziny.
Po tym czasie, wyciągamy ciasto rozwałkowujemy podsypując mąką i wykładamy do formy na tarte, ciasto nakłuwamy widelcem. Następnie przykrywamy ją folią aluminiową i obciążamy ( ja akurat użyłam do tego celu grochu, który był pod ręką, ale możecie użyć czegoś innego oczywiście ;-)) Pieczemy w 180st. przez ok. 15 minut, potem ściągamy folie z obciążeniem i dalej pieczemy do zarumienienia kolejne ok.10 minut.
Śmietanę ubjamy na sztywno z cukrem pudrem dodając porcjami serem mascarpone. Tak przygotowaną masą przekładamy przestudzoną tartę i dekorujemy pokrojonymi wcześniej truskawkami. Gotowe do podania ;-)








wtorek, 27 maja 2014

Tajemnicze bakalie w karmelu...;-)

           Czasem jest tak że...człowiekowi wali się totalnie wszystko. Nagle...po prostu wymyka się wszystko z rąk..chociaż w gruncie rzeczy chcesz zmiany, tego co było złe...i unieszczęśliwiało, totalnie wykluczało czerpanie wszelkiej radości...jednak człowiek jak to człowiek wątły, niebaczny, rozdwojony w sobie strasznie, ale to strasznie boi się samotności. Ktoś kto do niedawana był wszytkim...ostatecznie "wyprowadza się" z życia na dobre...brzmi to strasznie...i boleśnie...ale widocznie taka jest kolej rzeczy...jednak pozostaje nadzieja, która nie gaśnie (jednak...jeszcze się tli)...podpowiada...że nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło...Chociaż smutek zagościł wewnątrz...warto wierzyć i uwierzyć tak na dobre, że nie można się i nie warto się załamywać...nabrać dystansu do sytuacji. Tylko się tego trzymać kurczowo...najlesza opcja co do przetwrwania obecnej sytuacji...;-)
    Tym razem nie będzie przepisów, ale pomysł na małe conieco zaczerpnięte z prezentu od mojego brata z jego zacnej delegacji ;-) Prezencik pochodzi z lotniska w Katarze...bakalie zamknięte w ślicznym  pudełku,a w nim: bakalie w karmelu. Brzmi mało skomlikowanie, ale zaręczam, że jest to coś niesamowitego ;-)






sobota, 17 maja 2014

Omlet ala biszkoptowy

         Wczorajszy dzień należał do baaaardzo pozytywnych. Nawet w skali nie potrafię tego określić ;-)
Od razu przynaję się dlaczego tak było, a wszystko za sprawą Polskiej Nocy Kabaretowej , podpisuję się wszystkimi kończynami pod tym suuuperowym wydarzeniem....polecam mege, mega gorąco i jak możecie kupujcie bilety ;-) Warto, warto! ;-) Taka kumulacja kabaretów, tym samym kumulacja śmiechu i endorfinek ;-) Człowiek uśmiał się po pachy, premierowe numery, nowe wersje znanych (dla miłośników zaznajomionych z każym numerem, aż za się na pamięć...czyt. ja xD) skeczów.
Natomiast...teraz coś obiadkowego i prostego w wczorajszym zabieganym dniu , czyli omlecik na słodko w wydaniu biszkoptowym ;-)

 Składniki: 
  • 3 jajka
  • 3 łyżki jogurtu naturalnego
  • 1 kopiasta łyżka mąki 
  • 1 łyżka oleju


Wykonanie:
Jajka ubijamy ze szczyptą soli. Potem dodajemy i mieszamy z mąka, jogurtem naturalnym i łyżką oleju. Smażymy do zarumienienia z obu stron. Smacznego ;-)





sobota, 10 maja 2014

Świeżo-ananasowa owsianka ;-)

                     Pogoda daje w kość i dodatkowo ostatnio w moim życiu...nie jest zbyt kolorowo... staram się nie podłamywać...i wprowdzić tą brakującą paletę barw jakoś po swojemu, czyli uraczając się "czymś" ulubionym. Może mało niektórych przekona, ale faktycznie to mnie uspakaja. Takie moje lekarstwo na całe zło, momnentalna teleportacja do kuchni.
Tym razem wydanie drugośniadaniowe (pobiegowe mega motywujące bo przebiegnięte w deszczu)...owsianka, kawa, czyli poranek uniwersalny i co ważne zdrowy. Nic skomplikowanego a tak cieszy ;-)

Owsianka i dodatki:

  • 4 łyżki płatków górskich (oczywiście ugotowanych wcześniej, ja gotuje je akurat na wodzie)
  • 1 łyżka łuskanego słonecznika
  • 2 większe daktyle
  • ćwiartka obranego, świeżego ananasa








piątek, 25 kwietnia 2014

Mocno czekoladowe muffiny z bananowym akcentem

       Z racji części odwołanych zajęć  na uczelni, znalazł się w końcu czas...na odreagowanie cieżkiego tygodnia, więc tym razem padło na muffiny. Muffiny z miłą niespodzinką spoczywającą w środku, czyli z bananem ;-D Nieodapra chęć czegoś mega czekoladowego usilnie zmusiła do podjecia takiej decyzji ...Mnóstwo frajdy z pieczenia z przyjaciółmi. Gorąco polecam ;D


Składniki:

  • Suche:
    300g mąki tortowej
    1 tabliczka gorzkiej czekolady minimum 70% (poszatkowana nożem)
    2 łyżki kakao
    1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • Mokre:
    2 duże ekologiczne jajka
    1 szklanka mleka
    1/3 szklanki oleju

  • Dodatek: pokrojony w plasterki banan


Przygotowanie:
Roztrzepujmy jajka i dodajemy resztę mokrych składników. Potem łaczymy delikatnie je z wcześniej już osobno zmieszanymi suchymi składnikami. Wykładamy naszą mega czekoladową masę do wyłożonej papilotkami formy do 2/3 wysokości wkładając do środka plasterek banana. Pieczemy w temperaturze 200 st.C przez ok. 20-25 minut.
Smacznego ;-)

....A teraz trochę zdjęciowej relacji obejmującej...już owoce pracy...i to co to można z nimi oczywiście zrobić...czyli starcie z ciasteczkowym Potwórem :-D










Wykwintny model...ze swoją muffinową-wybranką....^_^

Aaaa...Ciasteczkowy Potwór  ;-) 







środa, 23 kwietnia 2014

Potrawka z pieczarkami, mięsem mielonym i zieloną soczewicą

        Dzień nie za dobrze zaczęty i jak na razie...raczej tak do końca będzie, niestety, ale coż tam, życie. W takim razie na poprawę humoru...dzisiaj szybka potrawka z mahroomsami, z racji minionego niedawno Światowego Dnia Pieczarek....;-)

Składniki: 

  • 0,5 kg mięsa mielonego ( ja akurat użyłam mięsa z mielonej piersi indyka)
  • 250g pieczarek
  • szklanka ugotowanej wcześniej już zielonej soczewicy
  • koncentrat pomidorowy (3-4łyżeczki)
  • 1 papryka czerwona
  • 2 większe ogórki kwaszone
  • 1 mała cebulka biała
  • 2 ząbki czosnku
  • sól, pieprz ziołowy, pieprz cayenne, pieprz czarny
  • łyżeczka miodu
  • oliwa (do smażenia)


Przygotowanie:

Obieramy pieczarki, kroimy na plasterki, skrapiamy sokiem z połowy cytryny (żeby nie stały się czarne) i smażymy na patelni. Odkładamy je na potem ;-)
Na tej samej patelni podsmażamy na oliwie pokrojona w drobna kostkę cebule, kiedy juz jest miekka dodajemy wyciśnięty przez praskę czosnek. Potem mięso z indyka. Podsmażyć chwile mięso, chwilę później zalać rozmieszanym w szklance wody koncentratem pomidorowym. Obserwujemy jak się "zachowuje" sos, możemy opcjonalnie dodać wody jeśli uznamy, że jest za gęsty. Wrzucamy pokrojone ogórki i paprykę, przygotowane wcześniej pieczarki. Chwiele je dusimy. Przyprawiamy według uznania, ja użyłam ukochanych ziół prowansalskich, soli, pieprzu czarnego, pieprzu cayenne-oczywiście z umiarem, chyba że ktoś zdecydowanie lubi na "ostro" ;-) i  miodu, który nadaje lekko słodkawy posmak, uszlachetniając resztę cudnych składników...coś ala ostro-słodko ;-)  Na koniec dodajemy wcześniej ugotowaną soczewicę. Mieszamy wszytko razem. I...gotowe ;D












wtorek, 22 kwietnia 2014

Ciasto szefa z herbatnikami

      Ciasto szefa...nie tylko dla szefa. U mnie zagościło na świątecznym stole obok serników. Powiem, szczerze, że zrobiło furorę. Przepisem nachnął mnie Obżarciuch i mama, która poszukiwała "biegając po internecie" jakiegoś...nowego ciasta.
W końcu nie trzeba być szefem, żeby się na nie skusić...;-)

Składniki: 
Biszkopt
  • 3 jajka 
  • 0,5 szklanki cukru
  • 3/4 szklanki mąki 
  • płaska łyżeczka proszku do pieczenia
Masa budyniowa:
  • 2 szklani mleka
  • 2 budynie śmietalnowe/waniliowe
  • 150 g masła
  • 1/3 szklanki cukru 
Masa śmietanowa:
  • 500 ml śmietany 30%
  • 2 łyżki cukru pudru
  • 1 łyżka żelatyny
Masa kajmakowa o smaku krówkowym (gotowa)

Przygotowanie: 


Pieczemy biszkopt- ubijamy jajka z cukrem ( najpierw białka na szywno, potem dodajemy cały czas ubijając żółtka). Na końcu stopniowo dodajemy mąkę zmieszaną wcześniej z proszkiem do pieczenia. Pieczemy ok. 25 minut w 180 st.C 
Masa budyniowa:
Gotujemy budyń 1,5 szklanki mleka i 0,5 szklnki mleka do rozmnieszania budyniu, odstawiamy do wystygnięcia. Potem ucieramy z masłem na puszysta masę.

Masa śmietanowa: 
Rozpuszczamy żelatynę w gorącej wodzie ( niewielka ilość). Ubijamy kremówkę z cukrem pudrem i na koniec dodajemy rozpuszczoną żelatynę.

Układamy warstawy...;-) 
Na biszkopt ( ja akurat pominęłam nasączanie) rozkładamy :  
  • masę budyniową 
  • potem idzie warstwa herbatników 
  • masa kajmakowa,
  • warstwa herbatników, 
  • masa śmietanową,
  • ja dałam roztopioną gorzką czekoladę ( w formie esów floresów ;-) )





poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Drożdżowa świąteczna baba

     
        Święta, święta i już praktycznie...po świętach. Wszytko pięknie i cudnie, tylko czemu to tak wszystko szybko mija...? Każdy to ma. Raczej niemożliwością jest żeby święta się dłużyły. To może faktycznie wszystko wiąże się i kryje pod określeniem " magia śwąt". Hmmm...faktycznie coś w tym być musi. Dużo radości, rodzinnego ciepełka, czasu spędzonego z najbliższymi, czyli to co w życiu niezbędne. W takim razie życzę wszytkim wesołej reszty świat  i mokrego dyngusa ( u mnie akurat kapie deszczyk) ;-*** 
       Żeby tradycji świątecznej  stało się zadość...baba wielkanocna, tym razem inna niż zwykle, bo nie piaskowa tylko drożdżowa. Także debiut świąteczny na całego. Inspiracją takiego porywu na coś nowego jest przepis z Moje wypieki ;-)


Składniki:
  • 3 szklanki mąki
  • 20 g świeżych drożdży
  • 6 żółtek
  • szczypta soli
  • pół szklanki cukru brązowego
  • pół kostki roztopionego masła
  • 15 dag rodzynek ( można, ale ja akurat nie dałam)

Przygotowanie: 
Przygotowujemy rozczyn z drożdży ( pół szlaki mleka podgrzewamy i potem dodajemy drożdże i łyżkę maki i cukru), czekamy do ich wyrośnięcia.
Gotowy już rozczyn dodajemy do reszty mąki. Dodajemy żółtka, sól i mleko, na końcu wystudzone rozpuszczone masło. Wyrabiamy ręcznie ciasto, aż składniki sie połączą i zacznie ładnie odchodzić od ręki. Opcjonalnie dosypujemy odrobine maki i wyrabiamy ponownie, tylko widomo z umiarem ;-) Przykrywamy ciasto ściereczką i czekamy do wyrośnięcia.
Formę do ciasta smarujemy masłem i obsypujemy bułką tartą. Ja akurat mam formę silikonową więc u mnie pominęłam tą czynność. Ciasto nakładamy do 1/3 wysokości formy. Z reszty zrobiłam małe babeczki w formie do muffinek ;-)
Piec około 30 minut w piekarniku rozgrzanym do 180 st.C .

*U mnie zwieńcza dzieło śnieżnobiały lukier ( 3 łyżki soku wyciśniętego z cytryny ubite ze szklanką cukru pudru) 












czwartek, 17 kwietnia 2014

Ciastka...szybko, łatwo, zdrowo ;)

         Atomosfera przedświąteczna...powrót do domku, w końcu , wreszcie, nareszcie ;-)
Mocno się stęskniłam, więc cieszę sie, że w końcu była okoliczność i powód wpadnięcia do domku, kochanego domku. W ramach odreagowania i  rozgrzewki przed światecznymi, kuchennymi przygotowaniami...no i też co najważniejsze w celu zapewnienia małej słodkości do kawy dla taty ;-) Szybkie ciastka, czyli...ciasteczka owsiane ;-)

Składniki:

  • 1 szklanka mąki pełnoziarnistej pszennej
  • 1 szklanka otrębów pszennych
  • 1,5 szklanki płatków owsianych górskich
  • 2 łyżki brązowego cukru
  • 2 łyżeczki brązowego cukru
  • 1 łyżeczka cynamonu
  • 2 jabłka (słodkie, średniej wielkości)
  • 2 jajka
  • 1/4 szklanki oleju
  • 1 szklanka mleka
  • dodatki: 1 szklanka z pomieszanymi pestkami słonecznika, dyni (juz wcześniej uprażone), siemieniem lnianym, wiórkami kokosowymi

* możecie dać to na co macie ochotę albo..to co po prostu macie w danej chwili w swoich zasobach kuchennych np. rodzynki, żurawinę

Przygotowanie:

  • Jabłka umyć, usunąć gniazda nasienne i pokroić ( ja swoich nie obierałam, ale jak kto woli). Dusić z cynamonem na wolnym ogniu. Do uzyskania konsystencji musu. Odstawiamy do wystudzenia.
  • Do jednej miski dodajemu wszystkie suche składniki : mąkę, proszek do pieczenia, otręby, płatki owsiane, cukier, nasze dodatki.
  • Do drugiej miski wbijamy dwa jajka i utrzepujemy, dodajemy mleko i olej. Wszystko wlewamy do suchych składników i mieszamy do połączenia składników. Na koniec dodajemy podstygnięte jabłka i mieszamy jeszcze raz.
  • Nakładamy łyżką na pergamin masę i formujemy okrągłe ciastka, lekko je dociskając. Ciastka nieco urosną więc pamiętajmy o odstępach między układanymi ciastkami. Tak przygotowane ciastka wstawiamy do piekarnika nagrzanego w 200 st.C, pieczemy przez ok.15-20 minut, na złoty kolorek.
    I gotowe ;-)










 

sobota, 12 kwietnia 2014

Omlet owsiany w biegu ;-)

         Super, pozytwnie zakręcony początek dnia. Rozpoczęcie dnia od produkcji życiodajnych endorfinek, jest na tyle korzystne, że totalnie nic nie jest mi w stanie popsuć humoru. Nawiasem mówiąć, w moim przypadku, od niedawna w sumie, jest przebiegnięcie kolejnych kilometrów i walka ze swoimi słabościami szczególne dobrze na mnie wpływa. Myślę, że tak naprawdę każdy z nas powinien szukać czegoś co sprawia mu taką radość i jest taką odskocznią od codziennych trosk i zmagań z już wystarczająco skomplikowanym życiem. Raczej ma to zbawienny wpływ. Warto się przełamać i zrobić coś, co uczyni nasze życie lepszym. W sumie to się fajnie wymądrzam teraz xD W każdym razie...wiadomo, proszę was wszystkich...cieszmy się z małych rzeczy, a wtedy bankowo będzie nam w życiu łatwiej!! Więc...szukajmy powodów do radości, a nie zmartwień...;-) Ot cała recepta.
Pozdrawiam wszystkich gości i proszę, żeby uśmiech na waszych twarzach zagościł ;-)
Buziaki ;-***
A teraz to czym się uraczyłam swe podniebienie na drugie śniadanko ;-) 

Przepis: 
  • 3 jajka 
  • 1 łyżka mąki pszennej 
  • 2 łyżki otrębów owsianych
  • 1 łyżka oliwy z oliwek
  • szczypta soli 
Jako dodatek: 
  • kiełki rzodkiewki ( u mnie tak 2 szczypty, ale może być wiecej według uznania ;) ) 
  • 2 grubsze plasterki sera camembert z ziołami prowansalskimi
Przygotowanie: 

Łączymy wszystkie składniki na omlet za pomocą trzepaczki. Smażymy z dwóch stron na oliwie na złoty kolor.
(Oczywsicie nie na całej możliwej mocy naszego kuchennego palnika, tylko na mniejszej, ja jeszcze przykrywam moją patelnie pokrywką)







piątek, 11 kwietnia 2014

Krem brokułowy...czyli poezja smaku

          Hmmm...nie ma nic cudowaniejszego niż zieleń brokuła...jego smak...kurcze, po prostu uwielbiam ponad wszystko ;-) Z racji tego, że udało mi w końcu skusić się ( tudzież nabyłam w końcu swój wymarzony blender ;-) ) na zrobienie takiego...cuda jestem mega szczęśliwa z tego powodu. Myśle, że niedługo zaczną się kaskadowo pojawiać zupki o takiej formule na moim talerzu, po prostu.
I na dodatek jak udało mi się przekonać do zjedzenienia kogoś kto podobno nie jada "takich rzeczy"...słysząc jeszcze, że jest bardzo dobre...to sądzę, że nie muszę mówić nic więcej...;-)
Słowem zachwyt na całego, nic skomplikowanego, a tak cieszy ;-)

Składniki: 
  • 1 brokuł
  • 2 marchewki
  • 1 por
  • 1 cebulka
  • seler naciowy ( 3 kawałki)
  • sól, pieprz ziołowy, zioła prowansalskie, kminek


Przygotowanie:

Ugotować brokułka ( z dodatkiem kminu ).
Pokroić cebulkę, marchewkę, por i seler naciowy. Podsmażyć wszystko. Potem wlewamy do garnka z warzywami wodę ( tyle żeby przykryło warzywa) i gotować do miękkości.
Po ugotowaniu warzyw miksujemy je ze sobą ;-) Doprawiamy solą, pieprzem ziołowym i ziołami prowansalskimi i kminkiem. I...gotowe ! :-P
Ja dodatkowo przygotowałam jeszcze grzaneczki z razowego chleba i dodałam jajko, co by było pożywniej ;)











niedziela, 6 kwietnia 2014

Ot taka sobie OWSIANKA ;D

          Poranek cudny, słoneczko jest, czyli jest dobrze. Na miły początek dnia moja ukochana wersja śniadaniowa, mianowicie...owsianka, szeroko pojęta ;) Dzisiaj wersja z pomarańczą, słonecznikiem, i chrupiącą pszenica z melasą, a to wszystko dodatkowo oblane sokiem pomrańczowym z świeżo wyciśniętej pomarańczy ;-)
Cudne orzeźwienie na początek dnia, polecam owsianki na poranki. Dajemy zawsze to, na co mamy ochotę, a robienie śniadania nie staje się już wtedy kłopotem. Przecież...przygotowanie czasu mało zajmuje, a na widok owsianki nasz żołądek się bardzo raduje ;-)
W takim razie miłej niedzieli,
Buziole ;-***













piątek, 4 kwietnia 2014

Studencka...Sudetka ;-)

           Dzień niby bardziej wiosenny, ale powietrze zimne jak nie wiem co, podobno arktyczne powietrze do nas przyleciało ;-) No cóż ważne, że słoneczko jest, chociaż tyle dobrego. Czy też czujecie zbawienne działanie promieni słonecznych?...kumulujemy witaminę D, a co sobie będziemy żałować.
W każdym razie...tym razem przepis na moja pierwszą w życiu karpatę. Nie ma to jak odreagowywać (cały mordujący człowieka tydzień) z przyjaciółmi...spotkanie pt " co ja piecze", uważam za mega udane i polecam wszystkim pracusiom kuchennym, i...co tu ukrywać...łasuchom ;-) W końcu nic tak nie cieszy jak TV-piekarnik...i mina zadowolnonych i uradowanych ciasteczkowych potworków po dokonaniu zacnego dzieła ;-)
Sładniki na masę: 

  • 3 budynie waniliowe ( ugotować wg przepisu na opakowaniu, ja dałam trochę mniej mleka, tak żeby budyń miał gęstszą konsystencję, ewentualnie posłodzić wg uznania) 
  • 1 kostka margaryny Kasia ( w temperaturze pokojowej ;-) ) 
Składniki na ciasto: 
  • 1 szklanka mąki 
  • 1 szklanka wody
  • pół kostki margaryny Kasia
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia

Przygotowanie: 
Masa- ucieramy margarynę i wscześniej ugotowne budynie na puszystą masę.
Ciasto- gotujemy wode z margaryną , potem wsyspujemy makę zmieszaną z proszkiem do pieczenia, szybko mieszamy do uzyskania gładkiej masy, zjedmujemy z ognia. Uzyskana masę dzielimy na 2 części i wykładamy na papierze do pieczenia.
Pieczemy przez 25 minut w temperaturze 210 stopni, potem zmniejszamy do 120 i pieczemy jeszcze 15 minut.
Tak już upieczone na złocisty kolorek i przestudzone "górzyste" spody przekładamy masą...i gotowe.
Samacznego ;-)















niedziela, 30 marca 2014

Trochę oczywistych oczywistości...:P


                 Życie nie jest łatwe...wiadomo, że takie być nie może, bo przecież byłoby zbyt słodko, i wszystko byłoby oczywiste i do przewidzenia, brak jakiejkolwiek zmienności. No tak, wszystko brzmi jak oczywista oczywistość ;-)  Ale...takie rozumowanie wiele daje, jeśli chodzi o sposób patrzenia na swoje życie. Przydaje się to właśnie w momentach kiedy nagle zaczyna sie coś psuć...pojawiają się jakieś niepowodzenia, osobiste porażki...A piszę o tym nie bez przyczyny tylko sama jestem w sytuacji dość nieciekawej, jeśli o moje życie się rozchodzi. Moment pt. jak ma się walić i sypać to wszystko a co sobie będzie żałować xD W każdym razie podjęłam szereg zadań, mających na celu podniesienie na duchu. Myślę, że szukanie małych sukcesów i czerpanie z nich na maxa radości naprawdę wiele ułatwia, i uzdrawia zatmosferę, odgania chmurki ( nawet te najbardziej ciemne i burzowe) nad naszą łepetynką, w której aż huczy od złych i pesymistycznych myśli. W końcu...czy zmiany muszą koniecznie oznaczać pogorszenie i coś negatywnego..? Myślę, że kategorycznie nie ;)  W każdym razie dobrym wyjściem nie jest (wg mnie) pocieszanie się tym, co uchodzi za bardzo polskie podejście, a mianowicie tym, że na pewno są tacy co mają gorzej ode mnie...i co tu mówić, takiego nastawinia wprost nie cierpie.
                 Hmm...mam naprawdę sporo do przemyślenia i zadecydowania...W tej chwili przypomina mi się cytat z pewnej książki, "Zawsze mamy wybór, gdyż sami jesteśmy sumą naszych wyborów"...muszę się zmierzyć i uporać z takim momentem życiowym, nie zamiatać pod przysłowiowy dywan tego co mi obecnie doskwiera, nie ma innej opcyjki ;-)
Wszystkim wam życzę z całego serca siły na pokonywanie złych myśli, i uporania się ze swoimi mniejszymy bądź większymi problemikami. W pełni się z wami jednoczę. Pamiętajcie, że połowa sukcesu to dobre nastawienie ;)
Pozdrawiam,
Ewasica ;**
PS Chwalić mi się nawet tymi najmniejszymi zwyciestwami  ;)